Zwiedzanie Kotoru rozpoczynamy od supermarketu, w którym zaopatrujemy się w to co dziś jemy na obiad- kanapki ;] Ceny niższe niż w miejscowościach, w których zaopatrywaliśmy się do tej pory. Pola namiotowego w Kotorze nie ma, pozostaje nam albo wynajęcie pokoju- znalezienie którego nie sprawia dużego problemu, bowiem co krok można spotkać kogoś proponującego wynajęcie albo spanie na dziko- co może przysporzyć kłopotów w tak dużym mieście. Na przemyślenie tej kwestii dajemy sobie czas do wieczora. Plecaki zostawiamy w przechowalni na dworcu za 2 EUR.
Idziemy zwiedzić starówkę.
Kotor znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO, tym większa nasza ciekawość tego miejsca. Miasto otoczone jest murami obronnymi. Przechadzamy się wąskimi uliczkami wśród świątyń, domostw, placów i restauracyjek. Wejście na twierdzę św.Jana kosztuje nas po 2 EUR. Po drodze znajduje się cerkiew Matki Boskiej od Zdrowia. Aby wejść na twierdzę trzeba pokonać niezliczoną ilość schodów. Jednak warto podjąć wysiłek, bo rozciąga się stąd niesamowity widok na miasto i na Zatokę Kotorską. Z twierdzy można zauważyć totalnie niesymetryczny układ miasta. Kotor absolutnie polecam.
Z góry wypatrzyliśmy w oddali parę kamperów. Skoro oni tam nocują to niewykluczone, że i nam się uda rozbić namiot. Wracamy na dworzec po plecaki i kierujemy się do wypatrzonego miejsca. Rozbijamy namiot obok kamperów. Robi się ciemno, z oddali słychać muzykę- kotorski karnawał w pełni.
Niestety nie ma tu warunków do kąpieli. Rano zwijamy obóz i idziemy na pocztę wysłać wcześniej zakupione kartki. Przechodząc przez centrum, zaglądamy na targ i zaopatrujemy się w tutejszy ser i oliwki.
Dalej chcemy się dostać do Perastu. Wychodzimy na drogę i próbujemy łapać stopa, ale niestety długi czas nic się nie zatrzymuje. Zmarnowani decydujemy się na autobus.